top of page

Data dokładnie jak w tamtym roku, trzeci weekend października. W poprzednim roku mieliśmy niezłego farta - wędrowaliśmy w T-shirtach, więc uznaliśmy, że i tym razem trafimy na najcieplejszy weekend jesieni. Okazało się, że spóźniliśmy się o tydzień. Mimo to pogoda całkiem dopisywała, trochę słońca, kilka kropel deszczu i... zero śniegu :)

 

Rajd rozpoczął się w piątek, każdy na własną rękę dotarł do schroniska „Orzeł” – pierwsza grupa już o 12:00, zaś ostatnia – już przy świetle latarek – dotarła po 20:00. Po przywitaniu się ze znajomymi, rozpakowaniu i rozdaniu koszulek, nadszedł czas na mój ulubiony punkt programu – wieczorek zapoznawczy. Każdy z nas się przedstawiał, przyznawał skąd pochodzi i dlaczego znalazł się na Gospodarce Przestrzennej (a czasem jeszcze, ile lat próbuje zaliczyć fizykę).

 

Następnego dnia wyruszyliśmy na szlaki Gór Sowich. Z rana powitało nas nieco mroźne powietrze, ale szybko okazało się że lekki chłód jest całkiem przyjemny przy marszu. Zaczęliśmy od podejścia na Wielką Sowę, później przeszliśmy czerwonym szlakiem przez Kozie Siodło, Przełęcz Jugowską do schroniska „Zygmuntówka”, w którym zamierzaliśmy się posilić. Zastaliśmy jednak tylko porozwieszane prześcieradła – schronisko było zamknięte. Jak się jednak okazało, nie był to na szczęście nawiedzony dom pośrodku Gór Sowich, a jedynie „Trzydniowy Wieczór Kawalerski Dawida”. Trafiliśmy więc do urokliwej, zbudowanej z bali „Bukowej Chaty”.
 

Po odzyskaniu sił ruszyliśmy dalej przez Kamionki i dalej na Wielką Sowę i do schroniska. Szlaki Gór Sowich nie są szczególnie wymagające, nawet z najbardziej męczącym odcinkiem – podejściem na Wielką Sowę – każdy sobie bez problemu poradził. A te widoki... pogoda oprócz chłodu przyniosła również jesienne kolory. Drzewa pokryte tysiącami odcieni, ogrom gór, wszystko oświetlone złocistymi promieniami. Ta pora roku chyba powstała z myślą
o górach. Kilkugodzinna wędrówka była czystą przyjemnością.

 

Po krótkim odpoczynku w schronisku (w końcu przeszliśmy te 17 kilometrów ;) ), rozpaliliśmy ognisko przy którym bawiliśmy się również innymi gośćmi schroniska. Później, już w schronisku, były kalambury, filozoficzne rozmowy, nawet Gangnam Style :) Każdy znalazł coś dla siebie, Rajdowcy byli tak zaangażowani, że wszystko przeciągnęło się do nocy, dlatego pobudka w niedzielny poranek była ciężka. Dodatkowo humory popsuł lejący się z nieba deszcz. Ale wbrew pozorom wszystko było zaplanowane i o 10:30, gdy wyszliśmy z plecakami, nie spadła już ani jedna kropla deszczu.
 

Tego dnia naszym celem było Podziemne Miasto Osówka, znajdujące się w Sierpnicy – ok. 1,5 godziny marszu dalej. Podczas zwiedzania Osówki dowiadzieliśmy się wiele o projekcie Riese, powstawaniu obiektu, i budowie całych kompleksów w Górach Sowich. Poznaliśmy losy ludzi pracujących przy budowie, rozwiązania techniczne obiektu, scenografie z filmów nagrywanych w podziemiach oraz wiele ciekawostek związanych z Osówką. Dreszczyku emocji dostarczył fragment trasy, który musieliśmy pokonać przy pomocy łodzi desantowej, śliskich kładek i mostka wiszącego nad wodą.

 

Po wyjściu z podziemi Rajd oficjalnie się zakończył. Większość grupy udała się do Głuszycy, by stamtąd dotrzeć już do Wrocławia. W gruncie rzeczy wszyscy wrócili zdrowi i cali, a niektórzy nawet zyskali – pęcherze na stopach.

 

Był to już drugi rajd integrujący studentów z poszczególnych roczników naszej GP. Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom – to dzięki Wam wszyscy spędziliśmy niesamowity weekend, a sama bawiłam się kapitalnie i poznałam świetnych ludzi.

„(...), tak się bawi Gospodarka!”

Do zobaczenia za rok na III Rajdzie GP, w jeszcze większym składzie! :)

 

 

II Rajd Gospodarki Przestrzennej - Góry Sowie 2013,

czyli o wędrowaniu, Górach Sowich, szalonych „Gospodarzach” i niesamowitym weekendzie:

Marta Cieśla

bottom of page